W okresie przedmikołajkowym na holenderskich ulicach pojawiają się radosne
postaci wysmarowane czarną pastą z jaskrawoczerwonymi ustami, w wielkich
perukach afro, niecodziennie przyodziane w kolorowe stroje przypominające te,
jakie nosiło się w siedemnastym wieku. I nie jest to dla nikogo zjawisko dziwne
– może poza zagranicznymi turystami lub
świeżo przybyłymi imigrantami. Wesoła, choć nieco trochę niepokojąca twarz
pojawia się na każdym kroku – na plakatach, w sklepowych witrynach,
telewizyjnych reklamach, czy też na opakowaniach produktów spożywczych. Gromady
Zwarte Pietów na ulicach witają się z dziećmi i rozdają im słodycze oraz małe
prezenty. Wszystko wygląda sielankowo i radośnie – przynajmniej dla
najmłodszych, bo dorośli rozpoczynają w tym czasie od lat trwające dyskusje na
temat wesołych postaci.
Osoba Czarnego Piotrusia wzbudza oburzenie głównie w krajach zachodnich,
tych, które w swojej historii posiadają
niesławną kolonialną przeszłość.
Dla ich przedstawicieli stanowi to jawne
przywoływanie amerykańskiego dziewiętnastowiecznego zjawiska, jakim było Blackface (czarna twarz) – formy teatralnego makijażu, propagandy
rasistowskich stereotypów, wyśmiewających niewolników, przedstawicieli
czarnoskórej społeczności. Karykaturalne przedstawienia przerwane zostały
dopiero w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku i wciąż pozostają żywe w
pamięci zachodnich obywateli. Uważają oni, że postać Zwarte Pieta jest
reminiscencją tych okrytych hańbą i niesławą obrazów, przez co wiążą tradycję
pomocników Mikołaja z karykaturyzacją oraz propagowaniem i rozprzestrzenianiem
praktyk rasistowskich.
Co Zwarte Piet może mieć na swoją obronę? Tak naprawdę niewiele – historia
jego początków pozostaje niejasna. Postać głównego bohatera Mikołajek – Sinterklaasa
wywodzi się od historycznego biskupa Miry, Świętego Mikołaja. Według legendy ocalił
on miasteczko przed śmiercią głodową, wskrzesił trójkę dzieci, a dziewczętom z
biednych rodzin zapewniał godziwy posag. Kiedy został Świętym przynoszącym
grzecznym dzieciom podarki, początkowo pracował sam. Jego tajemniczy pomocnik
pojawił się dopiero w początkach dziewiętnastego wieku. A kim był? Wersje są
różne.
Niektórzy twierdzą, że Piet był etiopskim chłopcem o imieniu Petrus,
którego Święty wykupił i oswobodził z niewoli, a ten z wdzięczności pozostał przy Mikołaju jako jego pomocnik. Inni
twierdzą, że postać ta zawdzięcza swój kolor skóry przechodzeniu
przez liczne kominy, by pozostawić dzieciom prezenty (nikt przecież nie
oczekuje, że dostojny Święty sam tarza się w sadzy!). Kolejne wyjaśnienie ma
podłoże trochę bardziej związane z wydarzeniami historycznymi: w niderlandzkiej
tradycji Sinterklaas przybywa z całą świtą na parowcu płynącym z Hiszpanii, a
dawno temu tamtejsze tereny zamieszkiwane były przez Maurów, ludność arabskiego
pochodzenia, o ciemniejszym jednak kolorze skóry niż ich przodkowie. Co więcej,
w literaturze dziecięcej Zwarte Piet występuje zamiennie ze słowem Maur, którym straszono małe dzieci, gdy
były niegrzeczne (dodać jeszcze można, że Hiszpania nigdy się Holendrom dobrze
nie kojarzyła ze względu na długą i dość krwawą historię).
Niezależnie od rodzaju wyjaśnienia dyskusje o postaci Zwarte Pieta
powracają co roku jak bumerang wraz z pytaniem, czy wciąż jest dla niego
miejsce w multikulturalnym holenderskim społeczeństwie.
Dzieci jednak, dla których de facto to święto jest przeznaczone, nie widzą
w tym nic niewłaściwego, darząc psotliwego, kolorowego pomocnika Mikołaja
szczerym uczuciem i przywiązaniem.
Tradycja w końcu – rzecz święta!
tekst: Anna Soroko
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz